czwartek, 24 lutego 2011

Spirit on Ice 2011/ relacja

Jest taki olimpijski zwyczaj polegający na tym, że podczas ceremonii ich zamknięcia szef MKOL wygłasza tradycyjną formułę ‘to były najlepsze z dotychczasowych igrzysk’. My szefujemy tutaj, dlatego bez skrupułów ogłaszamy: to był najlepszy turniej Spirit on Ice z dotychczas rozegranych. Powodów jest kilka i jeden nasz ulubiony, te kilka to perfekcyjna organizacja, która kolejny raz ugruntowała markę wydarzeń organizowanych przez drużynę Spirit on Lemon, to także bardzo dobry poziom ultimate, jakim mogli cieszyć się wszyscy uczestnicy, to wspaniała zabawa w piątkowy wieczór i sobotnią noc i w końcu to tak ukochane przez nas drobiazgi jak wszystkie przybite podczas meczów piątki, jak kilkadziesiąt dysków rozrzuconych po całej sali, jak mecz gwiazd i lemonowy podczas niego doping z trybun, jak wszystkie śmichy chichy, krzyki z linii i frywolne cheery, jak drużynowe śniadania, na które można by zaprosić Magdę Gessler i nawet ona nie dokonałaby w nich rewolucji.. to wszystko było super, ale było jednak coś najsuper: poznańsko- praski finał, w którym zmierzyli się Furious Goats i Prague Devils, i przede wszystkim jego wynik: czwartą edycję Spirit on Ice wygrała polska drużyna. Who are they?! They are the champions!! Na mecz wyszli bez grama kompleksów, mimo że przeciwnik budzi jeszcze w Polsce grozę, obojętnie bowiem jakim składem wybiera się w podróż- jest to mocny zespół. Pierwsza część spotkania była wyrównana, ale też niezbyt porywająca- sporo było w niej przerw, dlatego kibice dopiero po zmianie stron mogli nacieszyć się widowiskiem, zaczęło się ono w momencie wypracowania przez Goats dwu- trzypunktowej przewagi, ta zaś zmusiła Devils do kontrataku i tempo wzrosło o sto procent. Wysiłki Czechów nie przyniosły jednak żadnego rezultatu, tym bardziej że popełnili zbyt dużo błędów w ataku- Furious nie byli może nieomylni, ale to oni zachowali cierpliwość do końca, czyli zwycięstwa w stosunku 10: 6. Gratulujemy bardzo mocno, to naprawdę świetny rezultat.
Ostateczna klasyfikacja wyglądała następująco:

Furious Goats
Prague Devils
Velka Morava
Hallodigaz-e?
Spirit on Lemon
Mental Discorders
Dazed& Confused
FUJ
Warsaw Fenix
Astro Disco/ Spirit of the Game

Sensacje? Raczej nie. Niespodzianki? Ależ tak, dwa ostatnie miejsca na przykład: ) Niespodzianka polegała na tym, że: Fenix wygrało w pool’u z FUJ żeby potem przegrać z Dazed& Confused, Astro wygrało w pool’u z Dazed& Confused żeby potem przegrać z FUJ, dzięki takim właśnie kombinacjom doszło do ich wspólnego meczu, który od flipa aż do kółka był radosny jak wiosna w dolinie Muminków. Przeznaczenie. Wróćmy na chwilę do Dazed& Confused, chyba najbardziej egzotycznego teamu; przylecieli aż z Wielkiej Brytanii, chyba jako jedyni sumiennie grali w obronie zoną i chyba jako jedyni osiągnęli współczynnik hucków na poziomie 97%. Pojęcie angielskiej powściągliwości nie bardzo do nich pasowało, zapamiętamy ich raczej jako pozaboiskowych wesołków, oni też pewnie opowiedzą w ojczyźnie o krainie zabawy o nazwie Polska, wszak nasza gościnność z domieszką lemonówki musi wywoływać piorunujące wrażenie.
Napiszemy o jeszcze jednej drużynie, pochodzą z Węgier, nazywają się Hallodigaz-e? a styl ultimate, który pokazali w Sosnowcu nie pozostawia wątpliwości- są wielkimi miłośnikami szachów. Złośliwcy twierdzili, że po każdej akcji w ataku gracz ją kończący podbiegał do linii bocznej by przełączyć zegar, lub przestawić klepsydrę- natomiast cierpliwość rozgrywania dysku, opieranie się o wyłącznie pewne zagrania i sylwetka ich głównego handlera tchnęły w nas wszystkich ducha Petera Leko*
Sobotnia impreza w znanym już rodzinie frisbee pubie Pod Spodem to wielki powrót na parkiety bydgoskiego teamu Astro Disco, który nawiązał do swych jakże wspaniałych tradycji i zwyciężył w kategorii party, to także bezkonkurencyjna( dosłownie) wygrana drużyny Warsaw Fenix w beer race, to także( a jakże!) temat do żartów przy niedzielnym śniadaniu, ale przede wszystkim była to wspaniała zabawa w klimacie magicznym, byli więc zaklęci w żabę książęta, czarodzieje, wiedźmy i nietoperze, istna abrakadabra. Nasza historia dobiega końca, dziękujemy organizatorom za kolejne wspaniałe wydarzenie w kalendarzu polskiego frisbee, dziękujemy wszystkim, którzy zmusili nas do uśmiechu i wysiłku, dziękujemy pani woźnej za poczęstunek, dziękujemy też PKP za to, że w drodze powrotnej mogliśmy przejechać się w iglo na szynach. Wspaniały to był weekend a niebawem Mistrzostwa Polski Indoor, cytując więc klasyka: jest wysoko.

PS. szczegółowe wyniki  TUTAJ

PS2. wyróżnienia indywidualne i nie tylko:

MVP- Miguel/ Velka Morava
WMVP- Luca/ Hallodigaz-e?
Spirit of the Pain- na szczęście nie wręczono
Miss Spirit on Ice- Magda/ Furious Goats
Longest Trip- Dazed& Confused

 


*Peter Leko jest węgierskim arcymistrzem szachowym, według rankingu FIDE jest najwyżej sklasyfikowanym szachistą spośród swoich rodaków: )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz