poniedziałek, 21 lutego 2011

Józbee 2011. Relacja.

Choć dywizje różne, ilość drużyn w dywizjach nie była identyczna, drogi turniejowe drużyn krzyżowały się, podążały równolegle, napotykały znaki typu „DEAD END” jak na Route 66. Ale jest jeden wspólny mianownik, który sprawił, że Józbee 2011 było turniejem wyjątkowym. Emocje. Burza, jaką wywołało ogłoszenie formuły turnieju (pierwszy raz w Polsce miano zagrać w dwóch dywizjach), potem przygotowania, niecierpliwość, motywowanie się nawzajem do jeszcze intensywniejszego trenowania, każda z drużyn mogła potencjalnie wygrać te rozgrywki, oczekiwania, nadzieje, w końcu szczęście, kiedy spotkało się znajomych na welcome party w Cafe Colombia, potem już tylko stres związany z wyjściem na boisko. Wszystkie te stany, emocjonalne huśtawki, kiedy trzeba było wypuścić powietrze z dumnie naprężonej klatki po wygranym meczu by przełknąć gorzką pigułkę porażki i popić kubłem zimnej wody na głowę, kumulowały się od momentu ogłoszenia informacji o samej imprezie a eksplodowały w finałach obu dywizji. Dziw aż, że józefowska sala to wytrzymała. Solidna konstrukcja. Na koniec pozostała już tylko radość ze zwycięstwa lub gorycz porażki.


Dywizję „women” wygrały zawodniczki z Whatever. W drodze do finału przegrały tylko jedno spotkanie ze Sky This (swoim warszawskim odpowiednikiem). Whatever zdawały się rozkręcać z meczu na mecz, aby w finale zrewanżować się z nawiązką za porażkę w początkowej fazie turnieju ze Sky This. Sky This? Whatever?

Odpowiednikiem, bo Whatever i Sky This zostały powołane do życia na fali organizowania składów do grania oddzielnych kategoriach: women i open; przewrócenia pierwszej kostki domina dokonano w stolicy, gdzie męska część graczy ultimate zaczęła spotykać się na treningach w swoim gronie pod banderą Warsaw Open. Ta inicjatywa była impulsem do zorganizowania „Moja dziewczyna została w domu” z bazą w Poznaniu, a zrzeszającą zawodników z kilku polskich ulit-miast. Dziewczęta nie chciały być gorsze, tym bardziej, że warunki temu sprzyjały (bo organizatorzy Józbee narzucili formułę turnieju, tj. granie w dwóch, odseparowanych dywizjach) i również stworzyły swoje teamy. Odpowiednikami Warsaw Open i MDZWD w dywizji women są właśnie Sky This (z bazą w Warszawie) i Whatever (na razie bez bazy, ale podobnie jak „Moja dziewczyna została w domu” to zjednoczenie mocy kilku miast).

Na Józbee nie zabrakło również klasycznych drużyn, bez domieszek – Uwaga Pies, 9 Hills, GrandMaster Flash Open/Women oraz Odpalamy WD wystawiły swoje składy, mimo że zawodnicy tych ekip trenują w MDZWD i Warsaw Open czy Sky This, z prozaicznego powodu – pozwalała im na to zasobność kadr.

Jedyną drużyną, której nazwa nie pojawiła się do tej pory to Pickup – czyli formacja powołana na potrzeby turniejowe - „zbieranina” zawodniczek bez przydziału drużynowego, które wyraziły chęć wzięcia udziału w imprezie.

Sky This zdążyło sprawdzić swoją formę na bardzo mocno obsadzonym turnieju w Berlinie – Winterflug, który odbył się w pierwszy week-end lutego. Zaszły bardzo daleko, zajmując 6 miejsce (po drodze pokonując między innymi Prague Devils – praską drużynę z tradycjami), dlatego apetyty dziewczyn na zwycięstwo w tym turnieju były ogromne i bukmacherzy na pewno płaciliby najmniej za stawianie na Sky This.

Stan przed rywalizacją: Sky This są faworytkami. Stan po: Whatever zgarniają wszystko. Jak do tego doszło? W finale, który dostarczył widowni wielkich emocji, który pełen był ryzykownych i widowiskowych akcji w ataku oraz poświęcenia i determinacji w defensywie, który przede wszystkim był pokazem ultimate na wysokim poziomie. Rezultat? 13:9 dla Whatever. Wynik byłby bliższy, a spotkanie przyniosłoby jeszcze więcej emocji, gdyby nie momenty dekoncentracji i kilka niewymuszonych błędów po stronie warszawianek. Może nie zaważyły one na końcowym rezultacie, ale z pewnością dodałyby dramatyzmu rozgrywce. Ci dla których wynik był sprawą drugorzędną mogli cieszyć się widokiem nieziemsko ślicznych dziewuszek biegających po boisku – choć docenienie ich urody mogło sprawić problem, z powodu dynamiki rozgrywanych akcji. Ale co to za problem dla wprawionego oka kibica i genetycznym predyspozycjom do śledzenia każdej sportowej rywalizacji..


Turniej z najsmutniejszymi minami opuściły zawodniczki z Pickup'a. Nie udało im się wygrać żadnego ze spotkań. GrandMaster Flash Woman uległy Sky This w walce o wejście do finału, tym samym otwierając im drogę do walki o triumf w całej imprezie. Najładniejszy finał jaki widziało polskie ultimate z korzyścią dla Whatever.

MVP women: K-see (Whatever)

Zabawa w męskim towarzystwie była nieco ciekawsza, może dlatego, że w dywizji open było więcej ekip – i więcej mogło się stać. Wycieczki formalnie bez przygód odbyły MDZWD i 9Hills. Ci pierwsi wygrali wszystko, a ci drudzy przegrali. Formalnie, bo taki wniosek można by wyciągnąć po zerknięciu na ich bilansy wygranych i przegranych spotkań. Nieco pełniejsze wrażenia doznamy przypatrując się wynikom, i tak odpowiednio dowiemy się że: MDZWD wcale tak łatwo zwycięstwo nie przyszło, a 9Hills tanio skóry nie sprzedało.

Reszta stawki, czyli Uwaga Pies, Warsaw United (nie Warsaw Open dlatego, że część tego składu grała w GMF, dlatego zdecydowano się wystąpić pod inną nazwą), Odpalamy WD i GrandMaster Flash wybrały szlaki oznaczone kolorami czerwonym i czarnym.

Na nieco więcej pozwoliły sobie ekipy z Poznania i Warszawy, odpowiednio Uwaga Pies i GMF. Ci pierwsi przeszkadzali jak mogli GMF'om w wejściu do finału, co poskutkowało bardzo widowiskowym meczem – rzutami z zegarmistrzowską precyzją i zgraniem braci Tomiaków porównywalnym do porozumienia na boisku „złotego duetu” Tsubasy i Misakiego po stronie Uwagi oraz dynamiką i konsekwencją w rozgrywaniu akcji ofensywnych i determinacją w defensywie GMF. Następnie ograli 9Hills w walce o wejście do małego finału. Wydawało się, złapali wiatr w żagle i uda im się zagarnąć trzecie miejsce... Ale na drodze stanęli im zawodnicy z Odpalamy WD (z wybranym MVP man (Dulu) w składzie)...cdn... GrandMaster Flash natomiast dał ograć się w fazie grupowej MDZWD i miało remis w spotkaniu przeciwko Warsaw United – co nieco zdeharmonizowało wewnętrzne ZEN Grandmasterów i tym samym było wodą na młyn dla WU. Jednak GMF szybko odzyskało równowagę i już nic jej nie zmąciło podczas drogi pod górę aż do samego finału.

Czarnym szlakiem z kolei zdecydowali się wybrać wrocławianie z Odpalamy WD i Warsaw United. Odpalamy najpierw napędziło stracha GMFom, przegrywając z nimi tylko jednym punktem pierwsze spotkanie grupowe, w dalszej części rozgrywek odebrało możliwość gry o 3 miejsce Warsaw United, a w małym finale przyszło im się zmierzyć z Uwaga Pies, którą pokonali (!) w imponującym starciu. To pierwsze”pudło” dla Odpalamy WD w krótkiej historii tej drużyny.

Warsaw United z kolei, podobnie jak GMF przegrało z MDZWD i miała remis (z GMF). Co po fazie grupowej mogło świadczyć o tym, że warszawiacy będą chcieli powalczyć o najwyższe laury. Dobra passa jednak odwróciła się od WU, a dobrą kartę dostali dopiero w meczu o piąte miejsce, zagrali all in spychając 9Hills na szóstą pozycję w końcowej tabeli.

Finał. Ten mecz był wyjątkowy. Koncentracja zawodników od pierwszej sekundy była na poziomie korony ośmiotysięczników i utrzymywała się na tej wysokości do samego końca spotkania. Zawodnicy uzupełniali dług tlenowy schodząc w dół, poza linie boiska, po szybkich i bardzo intensywnych zmianach. Na wysokości powietrze jest bardzo rzadkie. Poziom determinacji w formacjach defensywnych był równie wysoki. W całym spotkaniu zdobyto w sumie tylko 21 punktów. Często bardzo dobra współpraca w obronie jednej drużyny psuła koncepcję ofensywną przeciwnej, co wymuszało nieco bardziej ryzykowne i nieplanowane działania. Nie zabrakło również widowiskowych layout'ów czy przechwytów. Tempo rozgrywki było zawrotne. Drużyny szły łeb w łeb. Żadnej z ekip nie udało się wypracować bezpiecznej przewagi. Emocje sięgnęły zenitu, kiedy to tuż przed syreną kończącą czas gry GMF doprowadził do remisu. Dysk wprowadzili do gry zawodnicy MDZWD. Sprawdziło się ultimate'owe powiedzenie „jeśli jedna drużyna znajduje się w posiadaniu dysku, to ta druga nie może zdobyć punktu”. Tak właśnie było w tym przypadku. GMFom nie udało się przechwycić frisbee, ani wymusić na przeciwnikach straty. MDZWD rozegrała spokojną, a przede wszystkim skuteczną akcję w ataku zdobywając 11-sty punkt dajacy im zwycięstwo w pierwszym turnieju rozgrywanym w dwóch dywizjach w historii polskiego ultimate.

Miejmy nadzieję, że kolejne drużyny również będą się decydowały na tak odważne kroki i że na turniejowej mapie ultimate'owych imprez zaczną pojawiać się nowe turnieje rozgrywane w takiej formule. Tym samym, kolejne kontynenty na mapie ulti-świata zostały odkryte. Ale to tylko  ich zarys. Należy uzupełnić hipsometrię, hydrosferę, geosferę kontynentów open i women oraz wiele innych, abyśmy mogli spokojnie po nich podróżować, zwiedzać. Jeszcze dużo pracy przed naszymi ulti-odkrywcami.

1 komentarz:

  1. Czesc, jestem z Bialorusi! Mam zespol (ultimate team), z kim sie moge skontaktowac w sprawie participating w jakims tournament w Polsce? Wiera

    Prosze o kontakt ze mna!)
    yaromava@gmail.com

    OdpowiedzUsuń