Sezon zimowy, to biorąc pod uwagę nasz nie- śródziemnomorski klimat cztery miesiące treningu ducha, tak chyba można opisać jednym zdaniem ten okres. Metod pracy nad sobą jest oczywiście mnóstwo, jedną z nich jest skupienie się na rozgrywkach indoor, czyli zawodach rozgrywanych pod osłoną dachu. Jeśli motywującymi są dla kogoś emocje turniejowe, związane ze stałym rozgrywaniem meczów, to nie będzie narzekać ani chwili, o ile oczywiście lubi też podróżować za granicę. Mało tego, takie potraktowanie tej części roku wydaje się całkiem słuszne, marzec rozpocznie się bowiem od Mistrzostw Polski Indoor we Wrocławiu a to świetna wiadomość dla miłośników sali.
Wielbiciele, a nawet fanatycy grania wyłącznie outdoor, czyli pod osłoną nieba, ekscytują się natomiast zakupem nowej, ciepłej czapy i szykują się na innego rodzaju walkę. Nadchodzi taki moment, że z ulic znikają pochowani w autobusach przechodnie a pozostają na nich właśnie Ci, którzy trenują swojego ducha, dla nich dobranocką jest prognoza pogody, zasypiają śniąc o słocie, z którą zmierzą się następnego dnia. Brzmi to może strasznie heroicznie, ale plan rozwoju nie zakłada przerwy z powodu syberyjskiej temperatury, taka filozofia jest więc trochę bohaterska a na pewno może stanowić wielkie wyzwanie.
Najlepszym otoczeniem do pracy na dworze jest bez wątpienia własna drużyna, cała. Linia, która ma świetnie współpracować z grającymi w polu musi się utworzyć w trudnych warunkach listopadowego treningu, jeśli zdaje egzamin tutaj to sprawdzi się również na najważniejszym meczu w sezonie. Rolę pełni tam dwojaką; po pierwsze musi swoim istnieniem dodawać nieziemskich sił zawodnikom, podczas cut’a, w obronie, w każdym momencie, po drugie zaś musi być ich najlepszym źródłem informacji, obie umiejętności można kształtować już teraz. Drille wykonywane na treningu nie wymagają obecności wszystkich graczy na boisku, uczestniczyć w nich można też zza linii a moknąć można bardziej kreatywnie, dodając otuchy lub udzielając wskazówek. Pamiętajcie, że znajdujemy się na deszczu i mrozie, teraz następna kwestia. Bardzo silna musi być więź zespołu, który znajdzie się w trudnej sytuacji i z niej wybrnie, obojętnie czy rzecz dzieje się podczas finału, czy meczu otwarcia, to nie ulega wątpliwości. Wielkie uczucia dotyczą natomiast wielkich chwil, czasem wręcz ekstremalnych a przekroczenie granic swoich możliwości jest o wiele łatwiejsze jeśli kiedyś się już dokonało, z całą drużyną oczywiście. Pamiętajcie, że znajdujemy się na deszczu i mrozie, teraz kwestia najbardziej oczywista, odporność organizmu. Warunki indoorowe nie ustępują- zdaniem niektórych- tym na świeżym powietrzu jeśli chodzi o pracę na komunikacją, motywacją, bądź tworzeniem ducha zespołu, w tym przypadku jednak nie ma żadnego argumentu na ich równorzędność, bądź wyższość. Ćwiczenie hartu ciała to główna idea outdooru a biorąc pod uwagę, że gra toczy się o nasze zdrowie powinna być przedkładana nade wszystko. Odpowiedni strój, rozsądne odżywianie(dostarczające energii i witamin) i mnóstwo motywacji przyniosą rezultaty nie tylko w pierwszym wiosennym cut’cie, także zimą, której nie spędzimy pod kocem z wrogim nam termometrem.
Oczywistym jest, że nawet jeśli nie wyściubicie nosa spod dachu przez całą zimę to i tak macie szansę przygotować się do sezonu na trawie- wszystko zależy od zapału i mądrego treningu. Zwróciliśmy jednak uwagę na trzy bardzo ważne aspekty, które wymagają wody w butach i lodu w nosie by stały się ostatecznie Waszym atutem. Mrożąca krew w żyłach linia, team spirit podobny temu pod Termopilami i witalność triathlonisty..
propagujemy outdoor.
Lubie to.
OdpowiedzUsuńI jak to kiedys powiedzial Majaz:
Treningi na dworze, kultura bakterii w jogurcie i nie jesteś chory całą zimę.