czwartek, 14 października 2010

wspomnienia z Sosnowca

Bardzo cieszy, że obrazując Mistrzostwa Polski Ultimate Frisbee z perspektywy widza, który choćby przypadkiem trafił w okolice boisk i zobaczył, na czym ta zabawa polega, wcale nie trzeba się martwić o jego wrażenia. Turniej był zorganizowany solidnie, nie mając pojęcia o podstawowych zasadach można było bez obaw liczyć na ich wyjaśnienie przez wolontariuszy pomagających w prowadzeniu mistrzostw. Obecność STAFFu była również dość istotna dla zawodników, nie musieli się bowiem troszczyć o kontrolowanie wyniku meczu. Mało tego, spotkania były rejestrowane na potrzeby statystyk, każdy punkt i asysta, jak również przedziały czasowe są ogólnie dostępne.
Taka wiedza może być drużynom bardzo przydatna, nie tylko podczas wigilijnej kolacji, na której ratujesz sytuację chwaląc się przed rodziną swoimi scoresami, choć to pewnie niezły ubaw.
Wróćmy do punktu widzenia widza; jeśli przestałby na moment obserwować ultimate, zwróciłby pewnie uwagę na jego otoczenie, polską rodzinę frisbee. Na szczęście był to widok bardzo ładny, gdziekolwiek by nie spojrzeć- radość. To bardzo ważne w popularyzacji tego sportu w naszym kraju, jego wyjątkowość opiera się przede wszystkim o ten szczególny nastrój, jaki wytwarzają uprawiający go pasjonaci. Wspólne rozgrzewki, oklaskiwanie efektownych zagrań, kółka tworzone po meczach, to wszystko wpłynęło na niemal arkadyjski klimat wokół boisk, a tam..
Na czterech dobrze przygotowanych murawach swoje mecze rozgrywało szesnaście drużyn. Nie każda przyjechała do Sosnowca aby w niedzielę wspiąć się na najwyższy stopień podium, dla debiutantów zawodów takiej rangi sama obecność była sukcesem. Faworyci, czyli cztery teamy rozstawione w swoich grupach jako najsilniejsze budzili jednak emocje czasem wręcz niesamowite, gołym okiem można było dostrzec, jak mnóstwo pracy włożyli w swój rozwój. Ambicje pozwalały im myśleć wyłącznie o finale, który spokojnie mógłby być transmitowany w telewizji publicznej, spotkały się w nim najlepsze ekipy mistrzostw i zarówno Furious Goats, jak i Grandmaster Flash zagrali elektryzująco, nawet nasz przypadkowy widz byłby z pewnością szczerze zachwycony tym widowiskiem, owszem widowiskiem, doping podczas tego meczu  graczom dodawał skrzydeł a nastrój wytworzył doprawdy wspaniały. Mistrzem Polski Ultimate Frisbee 2010 zostali Furious Goats, zespół  ten od początku oparł swoją filozofię o zdobycie tytułu i przez cały sezon pewnie kroczył ku zwycięstwu, jego motywacja i przygotowanie fizyczne,  technika i drużynowy duch budziły szczery podziw.
Nasz całkiem już zainteresowany kibic wraca do domu, wpisuje w google nazwę zwycięskiej drużyny, znajduje jej stronę, poznaje ich trochę bardziej, uczy się techniki najpierw dzięki filmom na youtube, potem decyduje się odwiedzić prawdziwy trening. Gościnność, z jaką zostaje przyjęty urzeka go na tyle, że decyduje się być również na następnym, zaczyna budzić się w nim pasja, znajomi są coraz ciekawsi jego nowego hobby, turniejowych podróży i poniedziałkowych zakwasów. Niepewnie pytają, czy mogą się przyłączyć..
Naszym celem nie było przedstawienie relacji z przebiegu meczy ani analizowanie statystyk. Zadaliśmy sobie pytanie: czy Mistrzostwa Polski i każdy turniej, który odbywa się w naszym kraju może wywołać w kimś- swoją organizacją i rodzinną wręcz atmosferą- większe zainteresowanie ultimate frisbee, być może zachęcić go nawet do spróbowania swoich sił w tym sporcie??
Dziękujemy Spirit on Lemon, dziękujemy też każdemu wesołemu członkowi familii frisbee, dzięki Wam odpowiedź na nasze pytanie brzmi: tak.

PS. post scriptum dedykujemy drużynie GrandMaster Flash, która była najbardziej radosna, najbardziej profesjonalna w interpretacji zasad, najbardziej dbała o zdrowie przeciwników i w ogóle była naj naj. Spirit of the Game!!


2 komentarze:

  1. Jaram się tym blogiem opór ... jarajcie się ze mną :)
    calin

    OdpowiedzUsuń
  2. wciąga jak Harry Potter. super blog!

    maciek gmf

    OdpowiedzUsuń